niedziela, 16 października 2011

Rustykalny World Bread Day 2011

Dziś o chlebie w słowach kilku.
Możliwe, że już kiedyś spotkaliście się z tym wypiekiem na moim blogu. Dziś nadarzyła się wspaniała okazja by powrócić do wiejskiej receptury na pachnący zbożem i prawdziwą rustyką chlebek na bazie żytniego zakwasu. Okazją tą jest World Bread Day, czyli światowy dzień chleba, z którym wiążę wiele wspomnień i któremu zawdzięczam swój pierwszy chleb. Z akcją spotkałam się z zeszłym roku. Nigdy wcześniej nie piekłam chleb, nie do końca wiedziałam jak się za to zabrać, ostatecznie wypiek udał się lepiej niż się spodziewałam. Rezultat moich zeszło rocznych zmagań znajdziecie:
tutaj- WBD 2010

Rok temu bardzo dokładnie przygotowywałam się do WBD, dużo wcześniej znalazłam przepis, zgromadziłam składniki. W tym roku stawiam na spontaniczność, co mi przyjdzie do gdy to upiekę. Ziarna, mak, żurawina a może daktyle. Oj nie powiem daktyle bardzo mnie kuszą :)

Dziś przedstawię Wam chleb, który można zrobić na dwa różne sposoby. Sposób pierwszy jest dla osób, które od jakiegoś czasu się przygotowują i posiadają żytni zakwas. Opcja druga, dla tych, którzy jak ja podejmują się pieczenia na ostatnią chwilę, z użyciem świeżych (ew. suszonych) drożdży.

Chleb po wypieczeniu pokryty jest pyszną, chrupiącą skórką, sprawia wrażenie jakby wypiekało się go według starych babcinych receptur. Tak się złożyło, że tegoroczny WBD wypada w niedzielę, co oznacza, że jeszcze w poniedziałkowy poranek, będziemy mogli pozytywnie nastroić się na cały tydzień, siedząc z rodziną przy śniadaniowych stołach i dzieląc się wspaniałym wypiekiem. Chleb w wielu kulturach uznawany jest za coś pierwotnego, za początek, esencję szczęścia, którą warto się podzielić, warto dać ćwierć bochenka sąsiadce, inną ćwierć samotnemu mężczyźnie na ławce. Chleb jest symbolem dzielenia, nie tylko w religii, myślę o codziennym dzieleniu się kromką przy rodzinnym śniadaniu, kanapką z koleżanką ze szkolnej ławki, podając komuś kromkę, spójrzmy mu głęboko w podarujmy mu też uśmiech. Nie powiem Wam dlaczego, musicie sami poczuć tę magię.
Teraz czas na dzisiejszą recepturę, osobiście robiłam ten chleb dwukrotnie, na zdjęciach znajdziecie ten robiony na zakwasie. Szybszą wersję na świeżych drożdżach polecam wszystkim, którzy jeszcze nie wiedza co upiec na WBD. Jest niezwykle łatwy w przygotowaniu, wystarczy jedynie 5 składników. Jego aromat przypomina smaki dzieciństwa, a okrągły kształt i przepieczona, chrupiąca skórka dodają rustykalnego charakteru. Myślę że pieczenie go przyniesie Wam wielką frajdę.


Rustykalny chleb
-na zakwasie

składniki:
325g mąki chlebowej
200g zakwasu (przepis poniżej)
275g wody
łyżeczka soli
3 łyżki kaszy manny
*używałam wagi, więc wszystkie wartości podaję w gramach.
przygotowania:
W dużej misce umieścić mąkę, zakwas, wodę i sól. Dokładnie wymieszać, aż składniki stworzą rodzaj zwartej masy.
Przykryć miskę folią spożywczą i zostawić na ok.8-12 godzin do wyrośnięcia
Ułożyć masę na mocno obsypanym mąką blacie, oprószyć obficie mąką. Delikatnie wyrabiać, zakładając krawędzie do wewnątrz, uformować okrągły kształt bochenka.
Ułożyć chleb na ściereczce, naciąć wierzch i obficie posypać go mąką, przykryć połową ściereczki, tak by cały był zakryty.
Przygotować żaroodporne, głębokie naczynie z pokrywką (ja użyłam specjalnego 'garnka' do zapiekania) i wstawić je do piekarnika. Rozgrzać piekarnik do maksymalnej możliwej temperatury (230-250 st. C) i podgrzać piekarnik wraz z naczyniem przez ok 30 minut.
Ostrożnie wyjąć gorące naczynie z piekarnika i usunąć pokrywkę. Podstawę wysypać od wewnątrz odrobiną kaszy manny. Umieścić chleb w naczyniu.
Przykryć pokrywą i piec kolejne 30 minut. Po tym czasie zdjąć pokrywę i zmniejszyć temperaturę do 200 st. C. Piec przez kolejne 15 minut, aż bochenek zbrązowieje.
Wyjąć i ostudzić na kuchennej kratce przez 30 minut.

zakwas:

składniki:
na 1 dzień

50g mąki chlebowej
50g wody
2 łyżki organicznego jogurtu

przygotowanie:

1 dzień: w czystej misce lub słoiku, wymieszać 50 g mąki, 50 g wody i 2 łyżki organicznego jogurtu naturalnego. Przykryć folią kuchenną i pozostawić w cieple.

2 dzień: czystą łyżką, dodać 100g mąki i 100g wody. Mieszać, aż się połączą. Ponownie przykryć kuchenną folią i pozostawić w ciepłym miejscu.

3 dzień: można przygotować pierwszy bochenek, jednak trzeba użyć nieco drożdży (1/4 łyżeczki suszonych drożdży). Gdy użyje się 200g zakwasu należy uzupełnić go o 100g mąki i 100g wody, wymieszać do połączenia się, przykryć i zostawić w cieple. (jeśli nie chcesz piec chleba 200g zakwasu należy wyrzucić)

4 dzień: można upiec kolejny bochenek lub wyrzucić 200g zakwasu. Zastąpić go dodając czystą łyżką 100g mąki i 100g wody. Znów wymieszać do połączenia, przykryć i zostawić w cieple. Powtarzać czynność codziennie.

ok 10-15 dnia zakwas powinien zacząć wykazywać oznaki życia, wtedy można zaprzestać dodatkowego używania drożdży do wypieku chleba. Można też trzymać zakwas w lodówce i przestać go 'dokarmiać' codziennie. Należy usunąć 200g zakwasu i zastąpić go 100g mąki i 100g wody jedynie 2 razy w tygodniu, lub częściej jeśli częściej potrzebujesz go do wypieku chleba.

-na drożdżach

składniki:
425g mąki chlebowej
375g wody
łyżeczka soli
20g drożdży świeżych (ok.1/4 łyżeczki suszonych drożdży)
3 łyżki kaszy manny (opcjonalnie)

przygotowanie:

W dużej misce umieścić mąkę, drożdże, wodę i sól. Dokładnie wymieszać, aż składniki stworzą rodzaj zwartej masy.
Przykryć miskę folią spożywczą i zostawić na ok.8-12 godzin do wyrośnięcia
Ułożyć masę na mocno obsypanym mąką blacie, oprószyć obficie mąką. Delikatnie wyrabiać, zakładając krawędzie do wewnątrz, uformować okrągły kształt bochenka.
Ułożyć chleb na ściereczce, naciąć wierzch i obficie posypać go mąką, przykryć połową ściereczki, tak by cały był zakryty.
Przygotować żaroodporne, głębokie naczynie z pokrywką (ja użyłam specjalnego 'garnka' do zapiekania) i wstawić je do piekarnika. Rozgrzać piekarnik do maksymalnej możliwej temperatury (230-250 st. C) i podgrzać piekarnik wraz z naczyniem przez ok 30 minut.
Ostrożnie wyjąć gorące naczynie z piekarnika i usunąć pokrywkę. Podstawę wysypać od wewnątrz odrobiną kaszy manny. Umieścić chleb w naczyniu.
Przykryć pokrywą i piec kolejne 30 minut. Po tym czasie zdjąć pokrywę i zmniejszyć temperaturę do 200 st. C. Piec przez kolejne 15 minut, aż bochenek zbrązowieje.
Wyjąć i ostudzić na kuchennej kratce przez 30 minut.


Wszystkim biorącym udział w tegorocznym WBD życzę miłego i udanego pieczenia oraz...

...Bon Appétit!

środa, 5 października 2011

OBLAŁAM PRAWKO!- ciastucha rozpierdziucha na pocieszenie :)

Dziś już mogę śmiało wszem i wobec ogłosić, że w poniedziałek o godzinie 10:55 w przepiękny sposób oblałam egzamin na prawko! Jestem z siebie niezwykle dumna, gdyż mało kto za pewne oblewa na zachowaniu niewłaściwego odstępu przy omijaniu, co czyni mnie w tym momencie wyjątkową :) i z pewnością mało kto jest zmuszony na egzaminie do omijania samochodu jadącego z przodu, którego kierowca nagle i niespodziewanie wpada na pomysł zatrzymania auta na środku ulicy :( pozdrawiam szanownego Pana ze srebrnego badziewia! tak na poważnie to jestem wściekła, naprawdę wściekła! Jeszcze rano specjalnie jeździłam z instruktorem, żeby wszędzie sobie poradzić, a tu proszę, taka niespodzianka. No ale co poradzę, kolejny termin za miesiąc, znów 3 tyle że listopada :) Mam nadzieje że dam rade :)

Dla wszystkich, którym coś nie wyszło wczoraj, dzisiaj czy też niedawno mam specjalne ciasto na pocieszenie :) Dobrze jest robić je w towarzystwie, nie samemu wtedy zapomina się o wszystkich problemach :) Świetna zabawa i dużo śmiechu, do tego rozwalające się ciasto jest z malinami i bitą śmietaną . Poprawa humoru gwarantowana!  :) 


Ciastucha - rozpierdziucha z malinami i bitą śmietaną

składniki:

ciasto:
280g mąki
2,5 łyżeczki proszku do pieczenia
pół łyżeczki sody
2 łyżki kakao
szczypta soli
jajko
100g cukru
80 ml oleju
100 ml soku bananowego np. 'Kubuś'
200g maślanki
100g czekolady

waniliowa bita śmietana:

4,5 szklanki śmietany kremówki
130g cukru pudru
łyżeczka aromatu waniliowego
nasiona z 1 laski wanilii

dekoracja:
150g malin
odrobina kakao do posypania

przygotowanie:
Mąkę wymieszać z proszkiem, sodą, kakao i solą. W osobnej misce roztrzepać jajko i lekko utrzeć z cukrem, dodać olej, sok i maślankę. Wlać masę do ssuchych składników i dokładnie wymieszać. Czekoladę połamać na małe kawałki i dodać do masy, zamieszać. Wlać masę do nasmarowanej masłem tortownicy (o średnicy ok. 22 cm)
Piec w piekarniku nagrzanym do 180 °C przez 25-30 minut. Wyjąć i ostudzić.

Śmietanę ubić, dodać cukier puder, aromat i wanilię. Ubijać aż masa będzie gęsta. Lekko schłodzić w lodówce.

Ciasto przekroić wzdłuż na 2 części i przełożyć śmietaną. Powtykać maliny i przykryć druga połową ciasta. Całość dodatkowo ozdobić śmietaną, udekorować kilkoma malinami i posypać kakao.

uwagi specjalne:

*dałam zdecydowanie za dużo śmietany, ale Wy też jej nie żałujcie bo z nią jest najwięcej zabawy. Gdy kroi się pierwszy kawałek wszystko zalewa się śmietaną :) zabawne uczucie gdy się samemu kroi a po całej ręce spływa śmietana :)

**jeśli górna część ciasta nie trzyma się na śmietanie należy powtykać w dolną część patyki do szaszłyków i umieścić na nich górną połowę, wtedy na pewno się będzie trzymać ;)

5 powodów dla których koniecznie musisz upiec to ciasto!

1.rozpływa się w ustach i przy krojeniu
2.jest szybkie w przygotowaniu ( nie wliczam sprzątania )
3.jak robicie w grupie znajomych to z pewnością wszystko jest brudne, ale jest cała masa rąk do pomocy :)
4.jest pycha!
5.na prawdę poprawia humor :)


Bon Appétit!

piątek, 30 września 2011

Warsztaty kulinarnarne, czekolada i orzechowe naleśniki

Siedzę w fotelu z lampką wina i oglądam ekranizację musicalu 'Nine' - w pustym mieszkaniu słyszę tylko dźwięki i śpiewane słowa 'Be Italian', uwielbiam to. Cały tydzień czekałam na piątkowy relaks.

Weekend zapowiada się równie pracowicie jak ostatnie dni. Jutro jadę do Gdyni uczestniczyć w Trójmiejskich Warsztatach Kulinarnych prowadzonych przez wybitnego cukiernika Tomasza Dekera. Jestem pewna, że wrócę nie tylko wzbogacona o nowe doświadczenia, ale też z ciekawymi pomysłami i mnóstwem inspiracji, którymi natychmiast się z Wami podzielę. Wybrałam część warsztatów poświęconą czekoladzie. Lubię jej smak, zapach. Uwielbiam wszystko co ma dodatek czekolady, a tabliczka z orzechami sprawia, że jestem w siódmym niebie. Zapewne najbliższe tygodnie na blogu będą pełne postów wypełnionych czekoladową inspiracją. We wtorek opowiem Wam więcej o całych warsztatach, ich przebiegu i rezultatach :)

Ostatnio mam niewiele czasu na gotowanie. Goni mnie czas, życie i praca. W poniedziałek mam egzamin na prawo jazdy. Trzymajcie kciuki co bym, jak to mówi mój instruktor 'włączyła myślenie'. Czy zdam, czy nie, od wtorku wracam do Was pełną parą z masą nowych pomysłów, tygodni tematycznych, krótkich artykułów kulinarnych, recenzji i z całą moją gadaniną :) Mam również kilka niespodzianek, w tym parę konkursów oraz ciekawe i praktyczne materiały do pobrania, które ułatwią wam kuchenne urzędowanie :)

KONKURS- GŁOSUJEMY!

Mam do Was  ogromną prośbę. Biorę udział w konkursie, w którym nagrodą jest możliwośc publikacji w magazynie wydawnictwa Burda Media. Wiem, że wielu z Was regularnie czyta bloga 'cookITgood', wiem tez, że zagląda tu sporo nowych czytelników. Wszystkich  Was uprzejmie proszę o głosy. By oddać głos należy kliknąć w żółty prostokąt poniżej lub w prawym-górnym rogu strony. Zajmie Wam to tylko chwilę, a dajecie mi tym samym ogromną szansę i nadzieję na dalszy rozwój. Jeżeli macie jakieś sugestie, pomysły lub propozycje modyfikacji bloga piszcie na maila (carolineb.photography@onet.eu), chętnie skorzystam z Waszych rad byśmy mogli wspólnie bawić się i cieszyć domowym gotowaniem :)



Wszystkim, którzy na mnie zagłosują serdecznie dziękuję :) 

Czas teraz na dzisiejszy przepis. Publikowany był kiedyś w magazynie KUCHNIA. Dziś wracam do niego. Na myśl o jesieni od razu wyobrażam sobie garść pełną orzechów. Dziś podaję przepis na pyszny i sycący obiad w słodkiej odsłonie czyli naleśniki z wyśmienitym farszem, przepis w całości jest mojego autorstwa i zapewniam Was, że jest wart przygotowani :)



Naleśniki mięsno-orzechowe

składniki:
(na 4 porcje)

ciasto naleśnikowe:
220 g mąki
370 ml mleka
1 łyżka cukru
2 jajka

farsz: 
 mięso mielone
z 4 piersi kurczaka
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
2 łyżeczki cynamonu
po 1/2 łyżeczki chilli, świeżego tartego imbiru i mielonych goździków
sól i pieprz
150 ml mleka
100 ml bulionu warzywnego
1 łyżeczka sosu sojowego
400 g orzechów pekan
6 łyżek miodu 

sos:
100 ml mleka
6 łyżek miodu
2 łyżeczki startego imbiru

przygotowanie:

Wyrabiamy ciasto, mieszając w blenderze mąkę, mleko, cukier i jajka, smażymy naleśniki.
Mięso na farsz posypujemy przyprawami, zalewamy połową mleka i bulionu oraz sosem sojowym. Odstawiamy na 15 min.
Orzechy mielemy i prażymy. Dodajemy mięso wraz z marynatą, smażymy. Wlewamy resztę mleka i bulionu oraz miód, redukujemy.
Nadziewamy naleśniki farszem. Podgrzewamy mleko z miodem i imbirem, polewamy naleśniki gorącym sosem.
Dekorujemy uprażonymi pekanami.

Bon Appétit!


niedziela, 25 września 2011

Jesienny lunch 'na wynos' poproszę.

Według kalendarza jesienna pora deszczy i kałuż już sie rozpoczęła. Mimo to ja jeszcze nie czuję jesiennej aury. Choć otulam się w sweter i sięgam po kubek czegoś ciepłego, nie przeszkadza mi lekki chłód poranków, ani nieco wcześniejsze nadejście wieczoru.

Wczesnym popołudniem siedząc w ogrodzie popijam herbatę.
Słońce przyjemnie świeci mi w oczy i  rozpuszcza leżące na stole kostki czekolady.
Jest tak przyjemnie, ptaki śpiewają i wszystko wydaje się tętnić życiem.
Na niewielkich krzaczkach widzę jeszcze ostatnie poziomki, ponadgryzane przez łakome ślimaki, a na małej grządce znajduje ostatnią tegoroczną truskawkę, która nieśmiało chowa się pod liśćmi.
Marzyłam o takim początku jesieni, jeszcze ciepłym, pachnącym latem.
Idealnym na spacery i puszczanie latawców.

Podczas długich spacerów warto schować do koszyka coś pysznego. Jesienny lunch
w wersji 'na wynos' dla całej rodziny, czyli kanapki-metrowce z bazyliowym pesto.
Dlaczego metrowce?
Wszystkim, którzy się nie domyślają radzę szeroko otwierać buzie podczas jedzenia :P


Kanapki - metrowce z domowym pesto z bazylii

składniki:

pesto z bazylii (można też użyć gotowego, chociaż ja wolę domowe)
z tego przepisu można otrzymać ok. 2-3 słoiczki pesto

2,5 szklanki świeżej bazylii
pół szkalnki włoskiej pietruszki (można użyć odmiany zwyczajnej, jednak włoska jest bardziej aromtyczna)
pół szklanki uprażonych orzeszków piniowych
4 ząbki czosnku, rozgniecione
pół szklanki oliwy z oliwek

2 łyżki soku z cytryny
3/4 szklanki tartego parmezanu
szczypta soli

kanapki:

1 bochenek chleba lub 6 bułek typu ciabatta (zależy co wolicie)
30 plastrów chorizo
12 plastrów mozzarelli
6 plastrów prosciutto
2 dymki

przygotowanie:

W blenderze połączyć bazylię z pietruszką, orzeszkami piniowymi, czosnkiem, solą, oliwa z oliwek i sokiem z cytryny (bez parmezanu!). Zmiksować na gładką masę. Przełożyć masę bazyliową do osobnej miski i wymieszać z parmezanem do całkowitego połączenia. W razie potrzeby dodać więcej soli lub soku z cytryny do smaku.
Pokroić chleb w bardzo grube kromki, każdą z nich dociąć do kształtu prostokąta i przeciąć wzdłuż. Jeżeli używamy bułek należy odkroić twarde brzegi, a ciabatty przekroić wzdłuż.

Dolną warstwę posmarować pesto, na nim układać kolejno chorizza, mozzarellę, prosciutto i pokrojoną w piórka dymkę. Przykryć górną warstwą chleba lub ciabatty.

Owinąć w folię spożywczą i lekko przygnieść np. książką, pozostawić na 15-20 minut i wyjąc z folii.

Można owinąć dekoracyjnie papierem i przewiązać wstążką.



Życzę wszystkim miłych niedzielnych spacerów i łapania ciepłych promyków jesiennego słońca.
 
Bon Appétit!
 


czwartek, 15 września 2011

OWOC ma MOC! - śliwki


NO I WPADŁA ŚLIWKA W KOMPOT!

Gdy jesień zbliża się coraz większymi krokami na straganach zaczynają pojawiać się jej pierwsze zwiastuny. Pyszne owoce, o intensywnej fioletowej barwie. Niezastąpione w jesiennym kalendarzu kulinarnym. Idealne do drożdżowych placków, kruchych tart, przetworów i sosów. Dziś zaprezentuję nie tylko sporo ciekawostek na temat śliwek. Specjalnie dla Was przygotowałam innowacyjny placek ze śliwkami i kremem śmietanowym.
Nadszedł czas śliwkowych aromatów!

Śliwki przypominają mi przedszkolne lata, kiedy to wracając z placu zabaw szłam z babcią na targ i kupowałam parę kilo, by później dźwigając chociaż jeden woreczek doczłapać na czwarte piętro. W rzeczywistości ani zakupy na targu, ani wchodzenie po schodach z tobołkiem nie sprawiało mi takiej radości jak to co działo się w domu. Nigdy nie byłam pewna co będziemy robić w kuchni. Smażyć powidła? Czy chować pod kraciastą ściereczką pulchną kulke ciasta i czekając aż wyrośnie bawić się w bibilotekę. Babica uwilbia ten zwiastun jesieni, gdy tylko przychodził czas na śliwki w jej głowie pojawiały się setki pomysłów na ich wykorzystanie. Placki, drożdżówki, powidła, przeciery, schab ze śliwką czy fioletowy kompot.

 Zawsze w kuchni powtarzała ze mną nasz ulubiony dziecięcy wierszyk.

'Wpadła gruszka do fartuszka,
a za gruszką dwa jabłuszka
A ŚLIWECZKA WPAŚĆ NIE CHCIAŁA, BO ŚLIWECZKA NIE DOJRZAŁA"

kończąc zawsze mówiła,
'a nie wpadła do fartuszka bo wpadła do ciasta' (tudzież innego kulinarnego cuda, które akurat wspólnie przygotowywałyśmy)
Tak było w dawnych, choć nie aż tak odleglych czasach, a dziś już o w pełni dojrzałych śliwkach opowiem Wam, może nie wierszyk, ale przypominajkę byście pamiętali jakie są zdrowe i smaczne :)





Śliwki sygnalizują, że jesień (przynajmniej ta goszcząca w kuchni) jest już za rogiem..W Polsce sezon na te owoce rozpoczyna się w sierpniu i trwa do października. Na świecie śliwki pojawiają się już w maju, ta odmiana pochodzi z Japonii, a sezon na nią trwa do sierpnia. U schyłku lata warto wypatrywać na straganach odmian europejskich.

Śliwki zaliczane są do owoców pestkowych, uważa się że pochodzą z Azji. Już w czasach starożytnych hodowane były na całym świecie, a Indianie spożywali ich dzikie odmiany jeszcze przed przybyciem Europejczyków na ląd obecnej Ameryki.

Śliwki dojrzewają najlepiej w klimacie umiarkowanym, może je spotkać w wielu odmianach od tradycyjnej fioletowej, przez czerwone, pomarańczowe czy żółte, aż po owoce o jasnozielonej barwie.

Korzyści zdrowotne

Śliwki, zarówno w formie świeżej i suszonej są bogate w unikalne składniki odżywcze i kwas chlorogenowy. Substancje te pełnią funkcję przeciwutleniaczy. Śliwki pomagają w przyswajaniu żelaza w organizmie, co prowadzi do lepszego krążenia krwi i wzrostu zdrowych tkanek. Ta zdolność może być związane z wysoką zawartością witaminy C w owocach. Badania wykazały również, że regularne spożywanie śliwek zapobiega degeneracji plamki żółtej oraz pomaga chronić oczy przed infekcjami. Śliwki zawierają też pewne związki, które oczyszczają krew, a ich jedzenie zmniejsza szanse zachorowania na choroby serca. Wszyscy wiemy, że śliwek, głównie suszone, stanowią skuteczny środek przeczyszczający, a to za sprawą wysokiej zawartości sorbitolu.

Wybór i przechowywanie

Należy szukać niepogniecionych śliwek. Ich skóra powinna być gładka, bez skaz, plam i przebarwień,a owoce miękkie. Szaro-biały połysk na powierzchni śliwek jest naturalny i świadczy o ich niewielkiej eksploatacji. Dobre śliwki mają intensywną barwę i są lekko miękkie. Jeśli zdecydujesz się nieco bardziej jędrne owoce, chcąc by dojrzały i zmiękły w domu pamiętaj by nie były one ani niedojrzałe, ani zbyt dojrzałe.

Śliwki dobrze dojrzewają w temperaturze pokojowej, jednak dzieje się to szybko, pamiętaj, aby sprawdzać je codziennie i wybierać te odpowiednio dojrzałe. Dojrzałe owoce można przechowywać w plastikowej torbie umieszczonej w lodówce jednak nie dłużej jak 4-5 dni. Śliwki mogą być także zamrożone lub konserwowane, nadają się do przygotowania dżemów i galaretek.

*Jeśli śliwki były przechowywane w lodówce przed spożyciem pozwól im na osiągnąć temperaturę pokojową, by wydobyć z nich pełnię smaku.

**Jeśli chcesz usunąć skórkę z owoców należy umieścić je we wrzącej wodzie na 20-30 sekund. Wyjąć i umieścić owoce pod zimną wodą, a następnie zdjąć skórkę.

Śliwki nadają się idealnie zarówno do wypieków jak i do dań o wytrawnym aromacie. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie nie raz zagoszczą w waszej kuchni.




Zawsze kiedy patrzę na powyższe zdjęcie czuję bliskość i wewnętrzne ciepło. Nieczęsto zdarza mi się trafić na takie małe 'przytulaki'. Gdy wyciągnęłam je z woreczka, małam masę różnych skojarzeń, wszystkie jedak zbiegały się do jednego. Do myśli o drugiej osobie. Osobie tak bliskiej, że możemy jej powierzyć najskrytsze tajemnice, że chcemy wracać do starych wspólnych wspomnien i chcemy budowac nowe, by pozostawić niezmywalny ślad w naszej pamięci. Ślad miłości, przyjaźni i bezgranicznego zaufania.

Na dziś przygotowałam dla Was mini ciasteczka z francuskiego ciasta z kremem śmietanowym i śliwkami, na francuska nutę, by pomyśleć o Paryżu, mieście miłości wyobrażajac sobie siebie ze swoją własną bliźniaczą częścią śliwki i poczuć smak pełnego szczęścia.




Kokilki ze śliwkami na francuską nutę

składniki:

300g ciasta francuskiego (domowej roboty lub gotowego)
1 kg śliwek

masa śmietanowa:
(po zapieczeniu przypomina francuski creme pattiserie)

125 ml śmietany (użyłam 18%)
2 jaja
40g cukru
nasiona z połowy laski wanilii

cukier puder do dekoracji



przygotowanie:

 Foremki do babeczek lub muffinek wysmarowac masłem i wyłożyć ciastem francuskim. Wypełnić masą (przygotowanie poniżej) i powtykać pokrojone na ćwiartki śliwki. Piec w piekarniku przez 20-25 minut. Ostudzić i oprószyć cukrem pudrem.

 masa śmietanowa:


Śmietanę wymieszać z jajami, cukrem i wanilią.
 


Bon Appétit!

Related Posts with Thumbnails