niedziela, 16 października 2011

Rustykalny World Bread Day 2011

Dziś o chlebie w słowach kilku.
Możliwe, że już kiedyś spotkaliście się z tym wypiekiem na moim blogu. Dziś nadarzyła się wspaniała okazja by powrócić do wiejskiej receptury na pachnący zbożem i prawdziwą rustyką chlebek na bazie żytniego zakwasu. Okazją tą jest World Bread Day, czyli światowy dzień chleba, z którym wiążę wiele wspomnień i któremu zawdzięczam swój pierwszy chleb. Z akcją spotkałam się z zeszłym roku. Nigdy wcześniej nie piekłam chleb, nie do końca wiedziałam jak się za to zabrać, ostatecznie wypiek udał się lepiej niż się spodziewałam. Rezultat moich zeszło rocznych zmagań znajdziecie:
tutaj- WBD 2010

Rok temu bardzo dokładnie przygotowywałam się do WBD, dużo wcześniej znalazłam przepis, zgromadziłam składniki. W tym roku stawiam na spontaniczność, co mi przyjdzie do gdy to upiekę. Ziarna, mak, żurawina a może daktyle. Oj nie powiem daktyle bardzo mnie kuszą :)

Dziś przedstawię Wam chleb, który można zrobić na dwa różne sposoby. Sposób pierwszy jest dla osób, które od jakiegoś czasu się przygotowują i posiadają żytni zakwas. Opcja druga, dla tych, którzy jak ja podejmują się pieczenia na ostatnią chwilę, z użyciem świeżych (ew. suszonych) drożdży.

Chleb po wypieczeniu pokryty jest pyszną, chrupiącą skórką, sprawia wrażenie jakby wypiekało się go według starych babcinych receptur. Tak się złożyło, że tegoroczny WBD wypada w niedzielę, co oznacza, że jeszcze w poniedziałkowy poranek, będziemy mogli pozytywnie nastroić się na cały tydzień, siedząc z rodziną przy śniadaniowych stołach i dzieląc się wspaniałym wypiekiem. Chleb w wielu kulturach uznawany jest za coś pierwotnego, za początek, esencję szczęścia, którą warto się podzielić, warto dać ćwierć bochenka sąsiadce, inną ćwierć samotnemu mężczyźnie na ławce. Chleb jest symbolem dzielenia, nie tylko w religii, myślę o codziennym dzieleniu się kromką przy rodzinnym śniadaniu, kanapką z koleżanką ze szkolnej ławki, podając komuś kromkę, spójrzmy mu głęboko w podarujmy mu też uśmiech. Nie powiem Wam dlaczego, musicie sami poczuć tę magię.
Teraz czas na dzisiejszą recepturę, osobiście robiłam ten chleb dwukrotnie, na zdjęciach znajdziecie ten robiony na zakwasie. Szybszą wersję na świeżych drożdżach polecam wszystkim, którzy jeszcze nie wiedza co upiec na WBD. Jest niezwykle łatwy w przygotowaniu, wystarczy jedynie 5 składników. Jego aromat przypomina smaki dzieciństwa, a okrągły kształt i przepieczona, chrupiąca skórka dodają rustykalnego charakteru. Myślę że pieczenie go przyniesie Wam wielką frajdę.


Rustykalny chleb
-na zakwasie

składniki:
325g mąki chlebowej
200g zakwasu (przepis poniżej)
275g wody
łyżeczka soli
3 łyżki kaszy manny
*używałam wagi, więc wszystkie wartości podaję w gramach.
przygotowania:
W dużej misce umieścić mąkę, zakwas, wodę i sól. Dokładnie wymieszać, aż składniki stworzą rodzaj zwartej masy.
Przykryć miskę folią spożywczą i zostawić na ok.8-12 godzin do wyrośnięcia
Ułożyć masę na mocno obsypanym mąką blacie, oprószyć obficie mąką. Delikatnie wyrabiać, zakładając krawędzie do wewnątrz, uformować okrągły kształt bochenka.
Ułożyć chleb na ściereczce, naciąć wierzch i obficie posypać go mąką, przykryć połową ściereczki, tak by cały był zakryty.
Przygotować żaroodporne, głębokie naczynie z pokrywką (ja użyłam specjalnego 'garnka' do zapiekania) i wstawić je do piekarnika. Rozgrzać piekarnik do maksymalnej możliwej temperatury (230-250 st. C) i podgrzać piekarnik wraz z naczyniem przez ok 30 minut.
Ostrożnie wyjąć gorące naczynie z piekarnika i usunąć pokrywkę. Podstawę wysypać od wewnątrz odrobiną kaszy manny. Umieścić chleb w naczyniu.
Przykryć pokrywą i piec kolejne 30 minut. Po tym czasie zdjąć pokrywę i zmniejszyć temperaturę do 200 st. C. Piec przez kolejne 15 minut, aż bochenek zbrązowieje.
Wyjąć i ostudzić na kuchennej kratce przez 30 minut.

zakwas:

składniki:
na 1 dzień

50g mąki chlebowej
50g wody
2 łyżki organicznego jogurtu

przygotowanie:

1 dzień: w czystej misce lub słoiku, wymieszać 50 g mąki, 50 g wody i 2 łyżki organicznego jogurtu naturalnego. Przykryć folią kuchenną i pozostawić w cieple.

2 dzień: czystą łyżką, dodać 100g mąki i 100g wody. Mieszać, aż się połączą. Ponownie przykryć kuchenną folią i pozostawić w ciepłym miejscu.

3 dzień: można przygotować pierwszy bochenek, jednak trzeba użyć nieco drożdży (1/4 łyżeczki suszonych drożdży). Gdy użyje się 200g zakwasu należy uzupełnić go o 100g mąki i 100g wody, wymieszać do połączenia się, przykryć i zostawić w cieple. (jeśli nie chcesz piec chleba 200g zakwasu należy wyrzucić)

4 dzień: można upiec kolejny bochenek lub wyrzucić 200g zakwasu. Zastąpić go dodając czystą łyżką 100g mąki i 100g wody. Znów wymieszać do połączenia, przykryć i zostawić w cieple. Powtarzać czynność codziennie.

ok 10-15 dnia zakwas powinien zacząć wykazywać oznaki życia, wtedy można zaprzestać dodatkowego używania drożdży do wypieku chleba. Można też trzymać zakwas w lodówce i przestać go 'dokarmiać' codziennie. Należy usunąć 200g zakwasu i zastąpić go 100g mąki i 100g wody jedynie 2 razy w tygodniu, lub częściej jeśli częściej potrzebujesz go do wypieku chleba.

-na drożdżach

składniki:
425g mąki chlebowej
375g wody
łyżeczka soli
20g drożdży świeżych (ok.1/4 łyżeczki suszonych drożdży)
3 łyżki kaszy manny (opcjonalnie)

przygotowanie:

W dużej misce umieścić mąkę, drożdże, wodę i sól. Dokładnie wymieszać, aż składniki stworzą rodzaj zwartej masy.
Przykryć miskę folią spożywczą i zostawić na ok.8-12 godzin do wyrośnięcia
Ułożyć masę na mocno obsypanym mąką blacie, oprószyć obficie mąką. Delikatnie wyrabiać, zakładając krawędzie do wewnątrz, uformować okrągły kształt bochenka.
Ułożyć chleb na ściereczce, naciąć wierzch i obficie posypać go mąką, przykryć połową ściereczki, tak by cały był zakryty.
Przygotować żaroodporne, głębokie naczynie z pokrywką (ja użyłam specjalnego 'garnka' do zapiekania) i wstawić je do piekarnika. Rozgrzać piekarnik do maksymalnej możliwej temperatury (230-250 st. C) i podgrzać piekarnik wraz z naczyniem przez ok 30 minut.
Ostrożnie wyjąć gorące naczynie z piekarnika i usunąć pokrywkę. Podstawę wysypać od wewnątrz odrobiną kaszy manny. Umieścić chleb w naczyniu.
Przykryć pokrywą i piec kolejne 30 minut. Po tym czasie zdjąć pokrywę i zmniejszyć temperaturę do 200 st. C. Piec przez kolejne 15 minut, aż bochenek zbrązowieje.
Wyjąć i ostudzić na kuchennej kratce przez 30 minut.


Wszystkim biorącym udział w tegorocznym WBD życzę miłego i udanego pieczenia oraz...

...Bon Appétit!

środa, 5 października 2011

OBLAŁAM PRAWKO!- ciastucha rozpierdziucha na pocieszenie :)

Dziś już mogę śmiało wszem i wobec ogłosić, że w poniedziałek o godzinie 10:55 w przepiękny sposób oblałam egzamin na prawko! Jestem z siebie niezwykle dumna, gdyż mało kto za pewne oblewa na zachowaniu niewłaściwego odstępu przy omijaniu, co czyni mnie w tym momencie wyjątkową :) i z pewnością mało kto jest zmuszony na egzaminie do omijania samochodu jadącego z przodu, którego kierowca nagle i niespodziewanie wpada na pomysł zatrzymania auta na środku ulicy :( pozdrawiam szanownego Pana ze srebrnego badziewia! tak na poważnie to jestem wściekła, naprawdę wściekła! Jeszcze rano specjalnie jeździłam z instruktorem, żeby wszędzie sobie poradzić, a tu proszę, taka niespodzianka. No ale co poradzę, kolejny termin za miesiąc, znów 3 tyle że listopada :) Mam nadzieje że dam rade :)

Dla wszystkich, którym coś nie wyszło wczoraj, dzisiaj czy też niedawno mam specjalne ciasto na pocieszenie :) Dobrze jest robić je w towarzystwie, nie samemu wtedy zapomina się o wszystkich problemach :) Świetna zabawa i dużo śmiechu, do tego rozwalające się ciasto jest z malinami i bitą śmietaną . Poprawa humoru gwarantowana!  :) 


Ciastucha - rozpierdziucha z malinami i bitą śmietaną

składniki:

ciasto:
280g mąki
2,5 łyżeczki proszku do pieczenia
pół łyżeczki sody
2 łyżki kakao
szczypta soli
jajko
100g cukru
80 ml oleju
100 ml soku bananowego np. 'Kubuś'
200g maślanki
100g czekolady

waniliowa bita śmietana:

4,5 szklanki śmietany kremówki
130g cukru pudru
łyżeczka aromatu waniliowego
nasiona z 1 laski wanilii

dekoracja:
150g malin
odrobina kakao do posypania

przygotowanie:
Mąkę wymieszać z proszkiem, sodą, kakao i solą. W osobnej misce roztrzepać jajko i lekko utrzeć z cukrem, dodać olej, sok i maślankę. Wlać masę do ssuchych składników i dokładnie wymieszać. Czekoladę połamać na małe kawałki i dodać do masy, zamieszać. Wlać masę do nasmarowanej masłem tortownicy (o średnicy ok. 22 cm)
Piec w piekarniku nagrzanym do 180 °C przez 25-30 minut. Wyjąć i ostudzić.

Śmietanę ubić, dodać cukier puder, aromat i wanilię. Ubijać aż masa będzie gęsta. Lekko schłodzić w lodówce.

Ciasto przekroić wzdłuż na 2 części i przełożyć śmietaną. Powtykać maliny i przykryć druga połową ciasta. Całość dodatkowo ozdobić śmietaną, udekorować kilkoma malinami i posypać kakao.

uwagi specjalne:

*dałam zdecydowanie za dużo śmietany, ale Wy też jej nie żałujcie bo z nią jest najwięcej zabawy. Gdy kroi się pierwszy kawałek wszystko zalewa się śmietaną :) zabawne uczucie gdy się samemu kroi a po całej ręce spływa śmietana :)

**jeśli górna część ciasta nie trzyma się na śmietanie należy powtykać w dolną część patyki do szaszłyków i umieścić na nich górną połowę, wtedy na pewno się będzie trzymać ;)

5 powodów dla których koniecznie musisz upiec to ciasto!

1.rozpływa się w ustach i przy krojeniu
2.jest szybkie w przygotowaniu ( nie wliczam sprzątania )
3.jak robicie w grupie znajomych to z pewnością wszystko jest brudne, ale jest cała masa rąk do pomocy :)
4.jest pycha!
5.na prawdę poprawia humor :)


Bon Appétit!

piątek, 30 września 2011

Warsztaty kulinarnarne, czekolada i orzechowe naleśniki

Siedzę w fotelu z lampką wina i oglądam ekranizację musicalu 'Nine' - w pustym mieszkaniu słyszę tylko dźwięki i śpiewane słowa 'Be Italian', uwielbiam to. Cały tydzień czekałam na piątkowy relaks.

Weekend zapowiada się równie pracowicie jak ostatnie dni. Jutro jadę do Gdyni uczestniczyć w Trójmiejskich Warsztatach Kulinarnych prowadzonych przez wybitnego cukiernika Tomasza Dekera. Jestem pewna, że wrócę nie tylko wzbogacona o nowe doświadczenia, ale też z ciekawymi pomysłami i mnóstwem inspiracji, którymi natychmiast się z Wami podzielę. Wybrałam część warsztatów poświęconą czekoladzie. Lubię jej smak, zapach. Uwielbiam wszystko co ma dodatek czekolady, a tabliczka z orzechami sprawia, że jestem w siódmym niebie. Zapewne najbliższe tygodnie na blogu będą pełne postów wypełnionych czekoladową inspiracją. We wtorek opowiem Wam więcej o całych warsztatach, ich przebiegu i rezultatach :)

Ostatnio mam niewiele czasu na gotowanie. Goni mnie czas, życie i praca. W poniedziałek mam egzamin na prawo jazdy. Trzymajcie kciuki co bym, jak to mówi mój instruktor 'włączyła myślenie'. Czy zdam, czy nie, od wtorku wracam do Was pełną parą z masą nowych pomysłów, tygodni tematycznych, krótkich artykułów kulinarnych, recenzji i z całą moją gadaniną :) Mam również kilka niespodzianek, w tym parę konkursów oraz ciekawe i praktyczne materiały do pobrania, które ułatwią wam kuchenne urzędowanie :)

KONKURS- GŁOSUJEMY!

Mam do Was  ogromną prośbę. Biorę udział w konkursie, w którym nagrodą jest możliwośc publikacji w magazynie wydawnictwa Burda Media. Wiem, że wielu z Was regularnie czyta bloga 'cookITgood', wiem tez, że zagląda tu sporo nowych czytelników. Wszystkich  Was uprzejmie proszę o głosy. By oddać głos należy kliknąć w żółty prostokąt poniżej lub w prawym-górnym rogu strony. Zajmie Wam to tylko chwilę, a dajecie mi tym samym ogromną szansę i nadzieję na dalszy rozwój. Jeżeli macie jakieś sugestie, pomysły lub propozycje modyfikacji bloga piszcie na maila (carolineb.photography@onet.eu), chętnie skorzystam z Waszych rad byśmy mogli wspólnie bawić się i cieszyć domowym gotowaniem :)



Wszystkim, którzy na mnie zagłosują serdecznie dziękuję :) 

Czas teraz na dzisiejszy przepis. Publikowany był kiedyś w magazynie KUCHNIA. Dziś wracam do niego. Na myśl o jesieni od razu wyobrażam sobie garść pełną orzechów. Dziś podaję przepis na pyszny i sycący obiad w słodkiej odsłonie czyli naleśniki z wyśmienitym farszem, przepis w całości jest mojego autorstwa i zapewniam Was, że jest wart przygotowani :)



Naleśniki mięsno-orzechowe

składniki:
(na 4 porcje)

ciasto naleśnikowe:
220 g mąki
370 ml mleka
1 łyżka cukru
2 jajka

farsz: 
 mięso mielone
z 4 piersi kurczaka
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
2 łyżeczki cynamonu
po 1/2 łyżeczki chilli, świeżego tartego imbiru i mielonych goździków
sól i pieprz
150 ml mleka
100 ml bulionu warzywnego
1 łyżeczka sosu sojowego
400 g orzechów pekan
6 łyżek miodu 

sos:
100 ml mleka
6 łyżek miodu
2 łyżeczki startego imbiru

przygotowanie:

Wyrabiamy ciasto, mieszając w blenderze mąkę, mleko, cukier i jajka, smażymy naleśniki.
Mięso na farsz posypujemy przyprawami, zalewamy połową mleka i bulionu oraz sosem sojowym. Odstawiamy na 15 min.
Orzechy mielemy i prażymy. Dodajemy mięso wraz z marynatą, smażymy. Wlewamy resztę mleka i bulionu oraz miód, redukujemy.
Nadziewamy naleśniki farszem. Podgrzewamy mleko z miodem i imbirem, polewamy naleśniki gorącym sosem.
Dekorujemy uprażonymi pekanami.

Bon Appétit!


niedziela, 25 września 2011

Jesienny lunch 'na wynos' poproszę.

Według kalendarza jesienna pora deszczy i kałuż już sie rozpoczęła. Mimo to ja jeszcze nie czuję jesiennej aury. Choć otulam się w sweter i sięgam po kubek czegoś ciepłego, nie przeszkadza mi lekki chłód poranków, ani nieco wcześniejsze nadejście wieczoru.

Wczesnym popołudniem siedząc w ogrodzie popijam herbatę.
Słońce przyjemnie świeci mi w oczy i  rozpuszcza leżące na stole kostki czekolady.
Jest tak przyjemnie, ptaki śpiewają i wszystko wydaje się tętnić życiem.
Na niewielkich krzaczkach widzę jeszcze ostatnie poziomki, ponadgryzane przez łakome ślimaki, a na małej grządce znajduje ostatnią tegoroczną truskawkę, która nieśmiało chowa się pod liśćmi.
Marzyłam o takim początku jesieni, jeszcze ciepłym, pachnącym latem.
Idealnym na spacery i puszczanie latawców.

Podczas długich spacerów warto schować do koszyka coś pysznego. Jesienny lunch
w wersji 'na wynos' dla całej rodziny, czyli kanapki-metrowce z bazyliowym pesto.
Dlaczego metrowce?
Wszystkim, którzy się nie domyślają radzę szeroko otwierać buzie podczas jedzenia :P


Kanapki - metrowce z domowym pesto z bazylii

składniki:

pesto z bazylii (można też użyć gotowego, chociaż ja wolę domowe)
z tego przepisu można otrzymać ok. 2-3 słoiczki pesto

2,5 szklanki świeżej bazylii
pół szkalnki włoskiej pietruszki (można użyć odmiany zwyczajnej, jednak włoska jest bardziej aromtyczna)
pół szklanki uprażonych orzeszków piniowych
4 ząbki czosnku, rozgniecione
pół szklanki oliwy z oliwek

2 łyżki soku z cytryny
3/4 szklanki tartego parmezanu
szczypta soli

kanapki:

1 bochenek chleba lub 6 bułek typu ciabatta (zależy co wolicie)
30 plastrów chorizo
12 plastrów mozzarelli
6 plastrów prosciutto
2 dymki

przygotowanie:

W blenderze połączyć bazylię z pietruszką, orzeszkami piniowymi, czosnkiem, solą, oliwa z oliwek i sokiem z cytryny (bez parmezanu!). Zmiksować na gładką masę. Przełożyć masę bazyliową do osobnej miski i wymieszać z parmezanem do całkowitego połączenia. W razie potrzeby dodać więcej soli lub soku z cytryny do smaku.
Pokroić chleb w bardzo grube kromki, każdą z nich dociąć do kształtu prostokąta i przeciąć wzdłuż. Jeżeli używamy bułek należy odkroić twarde brzegi, a ciabatty przekroić wzdłuż.

Dolną warstwę posmarować pesto, na nim układać kolejno chorizza, mozzarellę, prosciutto i pokrojoną w piórka dymkę. Przykryć górną warstwą chleba lub ciabatty.

Owinąć w folię spożywczą i lekko przygnieść np. książką, pozostawić na 15-20 minut i wyjąc z folii.

Można owinąć dekoracyjnie papierem i przewiązać wstążką.



Życzę wszystkim miłych niedzielnych spacerów i łapania ciepłych promyków jesiennego słońca.
 
Bon Appétit!
 


czwartek, 15 września 2011

OWOC ma MOC! - śliwki


NO I WPADŁA ŚLIWKA W KOMPOT!

Gdy jesień zbliża się coraz większymi krokami na straganach zaczynają pojawiać się jej pierwsze zwiastuny. Pyszne owoce, o intensywnej fioletowej barwie. Niezastąpione w jesiennym kalendarzu kulinarnym. Idealne do drożdżowych placków, kruchych tart, przetworów i sosów. Dziś zaprezentuję nie tylko sporo ciekawostek na temat śliwek. Specjalnie dla Was przygotowałam innowacyjny placek ze śliwkami i kremem śmietanowym.
Nadszedł czas śliwkowych aromatów!

Śliwki przypominają mi przedszkolne lata, kiedy to wracając z placu zabaw szłam z babcią na targ i kupowałam parę kilo, by później dźwigając chociaż jeden woreczek doczłapać na czwarte piętro. W rzeczywistości ani zakupy na targu, ani wchodzenie po schodach z tobołkiem nie sprawiało mi takiej radości jak to co działo się w domu. Nigdy nie byłam pewna co będziemy robić w kuchni. Smażyć powidła? Czy chować pod kraciastą ściereczką pulchną kulke ciasta i czekając aż wyrośnie bawić się w bibilotekę. Babica uwilbia ten zwiastun jesieni, gdy tylko przychodził czas na śliwki w jej głowie pojawiały się setki pomysłów na ich wykorzystanie. Placki, drożdżówki, powidła, przeciery, schab ze śliwką czy fioletowy kompot.

 Zawsze w kuchni powtarzała ze mną nasz ulubiony dziecięcy wierszyk.

'Wpadła gruszka do fartuszka,
a za gruszką dwa jabłuszka
A ŚLIWECZKA WPAŚĆ NIE CHCIAŁA, BO ŚLIWECZKA NIE DOJRZAŁA"

kończąc zawsze mówiła,
'a nie wpadła do fartuszka bo wpadła do ciasta' (tudzież innego kulinarnego cuda, które akurat wspólnie przygotowywałyśmy)
Tak było w dawnych, choć nie aż tak odleglych czasach, a dziś już o w pełni dojrzałych śliwkach opowiem Wam, może nie wierszyk, ale przypominajkę byście pamiętali jakie są zdrowe i smaczne :)





Śliwki sygnalizują, że jesień (przynajmniej ta goszcząca w kuchni) jest już za rogiem..W Polsce sezon na te owoce rozpoczyna się w sierpniu i trwa do października. Na świecie śliwki pojawiają się już w maju, ta odmiana pochodzi z Japonii, a sezon na nią trwa do sierpnia. U schyłku lata warto wypatrywać na straganach odmian europejskich.

Śliwki zaliczane są do owoców pestkowych, uważa się że pochodzą z Azji. Już w czasach starożytnych hodowane były na całym świecie, a Indianie spożywali ich dzikie odmiany jeszcze przed przybyciem Europejczyków na ląd obecnej Ameryki.

Śliwki dojrzewają najlepiej w klimacie umiarkowanym, może je spotkać w wielu odmianach od tradycyjnej fioletowej, przez czerwone, pomarańczowe czy żółte, aż po owoce o jasnozielonej barwie.

Korzyści zdrowotne

Śliwki, zarówno w formie świeżej i suszonej są bogate w unikalne składniki odżywcze i kwas chlorogenowy. Substancje te pełnią funkcję przeciwutleniaczy. Śliwki pomagają w przyswajaniu żelaza w organizmie, co prowadzi do lepszego krążenia krwi i wzrostu zdrowych tkanek. Ta zdolność może być związane z wysoką zawartością witaminy C w owocach. Badania wykazały również, że regularne spożywanie śliwek zapobiega degeneracji plamki żółtej oraz pomaga chronić oczy przed infekcjami. Śliwki zawierają też pewne związki, które oczyszczają krew, a ich jedzenie zmniejsza szanse zachorowania na choroby serca. Wszyscy wiemy, że śliwek, głównie suszone, stanowią skuteczny środek przeczyszczający, a to za sprawą wysokiej zawartości sorbitolu.

Wybór i przechowywanie

Należy szukać niepogniecionych śliwek. Ich skóra powinna być gładka, bez skaz, plam i przebarwień,a owoce miękkie. Szaro-biały połysk na powierzchni śliwek jest naturalny i świadczy o ich niewielkiej eksploatacji. Dobre śliwki mają intensywną barwę i są lekko miękkie. Jeśli zdecydujesz się nieco bardziej jędrne owoce, chcąc by dojrzały i zmiękły w domu pamiętaj by nie były one ani niedojrzałe, ani zbyt dojrzałe.

Śliwki dobrze dojrzewają w temperaturze pokojowej, jednak dzieje się to szybko, pamiętaj, aby sprawdzać je codziennie i wybierać te odpowiednio dojrzałe. Dojrzałe owoce można przechowywać w plastikowej torbie umieszczonej w lodówce jednak nie dłużej jak 4-5 dni. Śliwki mogą być także zamrożone lub konserwowane, nadają się do przygotowania dżemów i galaretek.

*Jeśli śliwki były przechowywane w lodówce przed spożyciem pozwól im na osiągnąć temperaturę pokojową, by wydobyć z nich pełnię smaku.

**Jeśli chcesz usunąć skórkę z owoców należy umieścić je we wrzącej wodzie na 20-30 sekund. Wyjąć i umieścić owoce pod zimną wodą, a następnie zdjąć skórkę.

Śliwki nadają się idealnie zarówno do wypieków jak i do dań o wytrawnym aromacie. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie nie raz zagoszczą w waszej kuchni.




Zawsze kiedy patrzę na powyższe zdjęcie czuję bliskość i wewnętrzne ciepło. Nieczęsto zdarza mi się trafić na takie małe 'przytulaki'. Gdy wyciągnęłam je z woreczka, małam masę różnych skojarzeń, wszystkie jedak zbiegały się do jednego. Do myśli o drugiej osobie. Osobie tak bliskiej, że możemy jej powierzyć najskrytsze tajemnice, że chcemy wracać do starych wspólnych wspomnien i chcemy budowac nowe, by pozostawić niezmywalny ślad w naszej pamięci. Ślad miłości, przyjaźni i bezgranicznego zaufania.

Na dziś przygotowałam dla Was mini ciasteczka z francuskiego ciasta z kremem śmietanowym i śliwkami, na francuska nutę, by pomyśleć o Paryżu, mieście miłości wyobrażajac sobie siebie ze swoją własną bliźniaczą częścią śliwki i poczuć smak pełnego szczęścia.




Kokilki ze śliwkami na francuską nutę

składniki:

300g ciasta francuskiego (domowej roboty lub gotowego)
1 kg śliwek

masa śmietanowa:
(po zapieczeniu przypomina francuski creme pattiserie)

125 ml śmietany (użyłam 18%)
2 jaja
40g cukru
nasiona z połowy laski wanilii

cukier puder do dekoracji



przygotowanie:

 Foremki do babeczek lub muffinek wysmarowac masłem i wyłożyć ciastem francuskim. Wypełnić masą (przygotowanie poniżej) i powtykać pokrojone na ćwiartki śliwki. Piec w piekarniku przez 20-25 minut. Ostudzić i oprószyć cukrem pudrem.

 masa śmietanowa:


Śmietanę wymieszać z jajami, cukrem i wanilią.
 


Bon Appétit!

niedziela, 11 września 2011

ZAPRASZAM-NOWY BLOG!! -macarons project



Już dziś zapraszam wszystkich serdecznie na mojego drugiego bloga
gdzie stworzyłam, a bardziej zaczynam tworzyć makaronikowy projekt by ułatwić wszystkim pieczenia tych małych, pysznych ciasteczek.

Na blogu znajdziecie m.in. opis ze zdjęciami jak krok po kroku zrobić makaroniki

W zakładce RECIPES umieściłam wstępną listę pierwszych wpisów, ktorej już niedługo pojawią się na blogu.

 Jeśli nie wiecie co to makaroniki lub chcecie dowiedzieć się więcej o całym projekcie i jeog inspiracji zapraszam tutaj- PROJECT

Mam nadzieję, że nie raz mnie dowiedzicie i że dzięki stronie pieczenie makaroników stanie się dla Was miłym doświadczeniem i ciekawą kulinarną przygodą. Liczę na to, że podzielicie się ze mną swoimi rezultatami, a także fantazyjnymi pomyslami, do których być może zainspirują was moje przepisy.

Pozdrawiam i zapraszam,


poniedziałek, 5 września 2011

Malin ciąg dalszy

Dzień niezbyt wyjątkowy, choć całkiem przyjemny. Z serii tych kiedy nie ma się zbyt wiele do zrobienia, albo się ma i się niewiele chce o tym myśleć. Dzień z tych kiedy uciekam od biegnącego zbyt szybko czasu i zbyt wielu obowiązków do kuchennego zacisza, w krainę moich własnych zabawek. Zabawek? Przecież ja mam 18 lat, jakie znów zabawki? A jednak, otóż w kuchni czuję się jak dziecko w sklepie z zabawkami, ale nie w markecie, w takim małym sklepiku przy rogu ulicy, gdzie misie pachna wanilią a wagoniki kolejki cicho skrzypią jadąc po torach. Uwielbiam gdy dom wypełnia zapach ciasta, gdy siedzę sama, choć wcale nie samotna, w kącie kuchnii i patrząc w okno ukęcam bananowy krem. Dzisiaj jednak nie będzie ani o bananach, ani o kremach, będzie o malinach. Malinach nie słonecznych i  letnich, lecz o tych, którymi późną jesienią będziemy się rozkoszować wyjadając palcem resztki ze słoiczka. Będzie o malinach, których łyżeczkę włożymy do herbaty i w jesienny wieczór, siedząc na parapecie obserwować będziemy coraz to wcześniejszy zachód slońca.

Czy jeż wiecie co mam dla Was na dziś?



Dżem malinowy z migdałową nutą

składniki:

(na ok. 3 słoiczki)

5 szklanek malin
2 szklanki cukru
5 łyżek likieru amaretto
2 łyżki soku z limonki
szczypta soli
50g migdałów

przygotowanie:

Na patelni uprażyć migdały.

W dużym garnku połączyć maliny, cukier, amaretto i sok z limonki. Doprowadzić do wrzenia. Zmniejszyć ogień i podgotować pod przykryciem przez 40 minut, często mieszając.
Zdjąć z ognia, dodać szczyptę soli i uprażone na patelni migdały.
Ostudzić i przechowywać w słoiczkach.

*Do przygotowania dżemu można użyć świeżych malin lub owoców mrożonych, najlepiej własnoręcznie, nie paczkowanych, oczywiście rozmrożonych i odsączonych przed użyciem.


**Dżem najlepiej przechowywać maksymalnie do kilki tygodni i przyrządzać na bieżąco korzystając z wcześniej zrobionych letnich zapasów :)


Życzę Wam miłych wieczorów, nie tylko tych letnich,
 lecz także nadchodzących jesiennych i zimowych .

Bon Appétit!

niedziela, 4 września 2011

OWOC ma MOC! - maliny


Cud-malina!

Pulchne i soczyste, o słodkim smaku i aromacie z nutą cierpkości. Określane często jako 'królowe owoców jagodowych' ( z ang.'Queen of Berries' ) to jedne z ulubionych letnich owoców, które wręcz rozpływają się w ustach.


Gdy tylko czuję słodki zapach małych owoców trzymanych delikatnie w garści powracają wspomnienia. Nie inne jak te z dzieciństwa, z miejsca, które bymło moim ukochanym, tak jest z tej niewielkiej, podmiejskiej działki, gdzie oprócz wiśni i jak mi się kiedyś zdawało wręcz miliona innych owoców, były również maliny. Niewielkie, dojrzałe i pachnące. Na krzewie przy krańcu działki. I jak to pisał Leśmian 'W malinowym chruśniaku, przez długie godziny zrywaliśmy...' tak i ja potrafiłam, zapodziana w gałęziach i liściach całe dnie wyjadac soczyste owoce. Gdzy dziś patrzę na nie usmiech pojawia sie na mojej twarzy, te małe, niezapomniane chwile dają mi wiele szczęścia. Mam nadzieję, że i wam maliny kojarzą się z małymi przyjemnościami. Niewielkie i niepozorne są niezwykle cenne nie tylko dla podniebienia ale i dla zdrowia. Poniżej przedstawię wam je w szerszym zarysie, mam nadzieję, że choć niektóre informacje będą dla was przydatne.








Istnieje ponad 200 różnych znanych gatunków malin. Odmiany czerwone są najczęstszym typem, lecz pojawiają się też żółte, białawe i ciemnofioletowe. Sezon malinowy zaczyna się w czerwcu i trwa do października.

Maliny znane były już w średniowieczu i uprawiane przez mnichów jako rośliny lecznicze. W XVII wieku popularność zyskały zarówno maliny czerwone, jak i ich żółta odmiana. Stanowią uosobienie przyjemności i zdrowia. Słodki smak malin nie jest jedynym powodem by oddać się ich rozkoszy. Owoce te bogate są w witaminę C, kwas foliowy, żelazo i potas, zawierają również duże ilości błonnika nierozpuszczalnego i nieco mniejsze błonnika rozpuszczalnego, który pomaga kontrolować poziom cholesterolu. Maliny są też dobrym źródłem kwasu elagowego oraz innych przeciwutleniaczy chroniących przed nowotworami. Gotowanie nie niszczy tych związków, więc dżem malinowy można również uznać za dość zdrowy, choć nie tak korzystny jak owoce w naturalnej postaci. Maliny zawierają 10 razy więcej przeciwutleniaczy niż pomidory lub brokuły. Wadą owoców jest to, że szybko się psują, należy więc zamrażać niewykorzystane resztki. Liście malin również są wykorzystywane w celach leczniczych, podczas leczenie biegunki lub przy nadmiernych krwawieniach miesiączkowych.


Wybór i przechowywanie

Maliny bardzo łatwo się psują i dlatego powinny zostać nabyte najwyżej dwa dni przed planowanym użyciem. Najlepiej szukać takich, które są pulchne, jędrne i mają intensywną barwę. Unikać należy tych, które są miękkie, lub zauważalna jest na nich pleśń. Przed zakupem warto też upewnić się, że maliny nie są zapakowane zbyt mocno w pojemnikach w opakowaniach jednostkowych, mogą być wtedy poniszczone lub zgniecione. O zepsuciu owoców mogą też świadczyć plamy lub oznaki wilgoci na pojemniku.

Maliny są jednym z najbardziej nietrwałych owoców, należy więc zachować szczególną ostrożność przy ich przechowywaniu. Przed schowaniem do lodówki powinno się usunąć zepsute i ewentualnie rozgniecione owoce, które mogą zanieczyszczać pozostałe. Następnie umieścić niemyte maliny z powrotem w oryginalnym opakowaniu lub rozłożyć na talerzu wyłożony papierowym ręcznikiem i pokryć warstwą folii. Maliny zachowują świeżość w lodówce przez jeden lub dwa dni. Nie należy zbyt długo przechowywać ich w temperaturze pokojowej lub w zasięgu promieni słonecznych, gdyż może to spowodować ich zepsucie.

Maliny można również zamrozić. W tym celu warto kupićn je w większych ilościach, by móc korzysać z zapasów w okresie niedostępności świeżych owoców. Przed zamrożeniem umyć delikatnie owoce, tak aby utrzymać ich kształt, a następnie osuszyć papierowym ręcznikiem. Muszą być całkowicie suche, nim włożymy je do zamrażarki. Najlepiej ułóżyć je w jednej warstwie na blasze lub dużym płaskim talerzu i umieścić w zamrażarce. Dodanie odrobiny soku z cytryny do malin pomagają zachować ich kolor. Gdy maliny się zamrożą można przełożyć je do plastikowych worków lub specjalnych pojemników i dalej przechowywać w zamrażarce. Mrożone owoce powinny zostać wykorzystane w przeciągu 10-12 miesięcy.


Mam dla was jeszcze kilka przepisów, do których można wykorzystać zarówno owoce świeże jak i mrożone, najlepiej samemu nie paczkowane. Owocowe babeczki z galaretką to idealny deser na ostatnie dni wrześniowego słońca. Kolejne przepisu już wkrótce.




Malinowo-jogurtowe babeczki z owocami.


składniki:

14 listków żelatyny
500 g malin
500 g soku malinowego
8 łyżek cukru
350 g pełnotłustego jogurtu
sok z 1 cytryny
20 g cukru waniliowego
200 ml śmietany 30%


przygotowanie:

Osiem listków żelatyny namoczyć w zimnej wodzie. Podgrzać sok z malin z 4 łyżkami cukru, dodać żelatynę i ostudzić. Przygotować 10 foremek. Maliny umyć. Połowę owoców umieścić na dnie foremek. Zalać połową malinowej galaretki i włożyć do lodowki do zastygnięcia.


W zimnej wodzie namoczyc pozostale 6 listków żelatyny. Dodać jogurt, sok z cytryny, cukier waniliowy i 4 łyżki cukru. Pozostawić do ostygnięcia na 20-30 minut. Śmietanę lekko ubić i dodać do masy jogurtowej. Masą wlać do foremek i pozostawić do zastygnięcia.

W foremkach z zastygniętą galaretką umieścić pozostałe maliny i równomiernie zalać galaretką malinową. Ponownie włożyć do lodówki do zastygnięcia. Podawać z kleksem bitej śmietany.


Już niedługo kolejne pomysły na wykorzystanie ostatnich w tym sezonie malin.
Życzę wam miłego spędzania, słonecznych jeszcze, a wszystkim gotującym...

...Bon Appétit!

czwartek, 7 lipca 2011

OWOC ma MOC! o wiśniach w słowach (więcej niż) dwóch.


Niezła z niej wisienka!
Te czerwone, okrągłe owoce, za granicą często określane są jako 'superfruit'.
Popularne w okresie letnim i dostępne niemal na całym świecie.
Każdemu dodadzą zdrowia i uśmiechu.



Wiśnie to dla mnie swego rodzaju miłosna historia, opowieść o dziecięcym romansie z ich smakiem i aromatem. Historia niby jak każda inna, lecz dla mnie pełna wyjątkowych wspomnień.
Na podmiejskich działkach, jeszcze za czasów dzieciństwa mamy, dziadkowie zakupili kawałek ziemi, zagospodarowali i posadzili...WIŚNIE. Dwa drzewka wiśniowe.
Pamiętam rodzinne spotkania, a po nich długie i błogie odpoczywanie w cieniu ów wiśni, zrywanie ich pysznych, lekko kwaśnych owoców i uciekanie przed owadami, pilnie strzegącymi skarbów drzewa. Wieczorami, przy dziecięcych zabawach zawsze wspinaliśmy się po gałęziach i siadaliśmy tak wysoko jak tylko się nam udało.
 Do dziś letni okres gdy pojawiają się te czerwone pestkowce jest dla mnie czym w rodzaju namiastki dawnych lat, również tych spędzonych z babcią w kuchni, przy pieczeniu najprostrzego ciasta z przepisu mojej prababci, ucieranego w babinej makutrze. 'Wszystkiego' po 150g i oczywiście wiśnie...mmmm aż rozpływam się na myśl o tym zapachu, który wypełniał cały dom.
Jednak nie mogę wciąż snuć sentymentalnych treści. Chciałabym, w nieco bardziej praktycznej części posta, pokazać wam jak wspaniałymi owocami są wiśnie, nie tylko dla podniebienia, lecz także dla zdrowia.



Wiśnie można podzielić na dwie grupy - słodkie i kwaśne. Występują one pod wieloma postaciami: jako suszone owoce, zamrożone lub w postaci soku. W porównaniu do innych owoców zawierają niezwykle dużo przeciwutleniaczy, chroniących przed chorobami.
Są też bogatym źródłem beta-karoten. W rzeczywistości wiśnie mają go 19 razy więcej niż jagody lub truskawki! Wiśnie zawierają również duże ilości witaminy C
i E, potasu, magnezu, żelaza, błonnika i kwasu foliowego.

Badania przeprowadzone na University of Michigan Program Integrative Medicine wykazały, że dieta wzbogacona w wiśnie pomogła zmniejszyć czynnik ryzyka chorób serca i zespołu metabolicznego, znany także jako zespół oporności na insulinę. W szczególności, badania dowiodły, że dieta obfitująca w wiśnie pomaga zmniejszyć poziom cholesterolu, poziom cukru we krwi i poziom insuliny oraz zwiększyć zdolność antyoksydacyjną krwi.
Co więcej, wykazano, że wiśnie mogą wpłynąć na zmniejszenie lub ustąpienie bólu stawów spowodowanego ich zapaleniem. W celach zdrowotnych zaleca się też spożywanie soku z wiśni.



Wybór i przechowywanie

Przy wyborze preferowane są czereśnie, najlepiej pulchne, jasne i błyszczące, o intensywnym kolorze czerwonym lub fioletowym i słodkim smaku. Mogą być ciemniejsze lub jaśniejsze w zależności od odmiany. Wiśnie są mniejsze niż czereśnie i powinny być twarde, jasne i jednolicie czerwone. Należy unikać zakupów zbyt dojrzałych wiśni, które są miękkie, matowe i pomarszczone lub z których sączy się sok.

Wiśnie szybko się psują i należy przechowywać w lodówce. Po przebraniu najlepiej umieścić je luźno w płytkim pojemniku, tak aby powietrze mogło krążyć. Należy uważać,by wiśnie leżące na górze nie zgniatały tych znajdujących się niżej. Aby uzyskać najlepszą jakość, świeże wiśnie powinny być przechowywane jedynie 1 lub 2 dni.

Aktualnie trwa sezon zarówno na wiśnie jak i czereśnie. Można z nich przygotować pyszny deser jak i dodatek do dania głównego. Ja do filiżanki mrożonej lub gorącej kawy polecam pyszne drożdżówki z wiśniami i kruszonką, idealne także na letni podwieczorek dla dzieci, przepis podaję poniżej.




Wiśniowe drożdżówki z lukrem i kruszonką


składniki:

1 opakowanie suchych drożdży (ok. 16g)
1 / 4 szklanki cukru
1 / 2 szklanki ciepłej wody
2 3 / 4 szklanki mąki
1 / 2 łyżeczki soli
1 / 4 szklanki roztopionego masła
1 duże jajko, lekko roztrzepane


2 szklanki wydrylowanych wiśni

na kruszonkę:

250 g mąki
125 g cukru
125 g zimnego masła

na lukier:

1 szklanka cukru pudru
2-3 łyżki mleka



przygotowanie:
Rozpuścić drożdże z 1 łyżką cukru w ciepłej wodzie w małej misce i pozostawić na 5 minut. Odmierzyć odpowiednią ilość mąki, ścierając nożem wierzch szklanki.
Mąkę umieścić w robocie kuchennym razem z 3 łyżkami cukru i solą , trzykrotnie zamieszać, by się połączyły. Z robota, powoli dodawać zmieszane drożdże, masło i jaja.
Miksować, aż ciasto będzie tworzyło zwartą formę w rodzaju kulki.
Mieszać dodatkowo jeszcze przez 1 minutę. Wyłożyć na blat lub stopnicę, lekko posypaną mąką i zagnieść 4-5 razy. Uformować kulkę, lekko spryskać ja olejem i włożyć do miski.
Przykryć i zostawić do wyrośnięcia w ciepłym miejscu na 1 godzinę lub aż ciasto podwoi swoją objętość.
W wolnym czasie przygotować kruszonkę, rozcierając w misce mąkę, masło i cukier.

Rozgrzać piekarnik do 220 ° C.

Wyjąć ciasto i jednokrotnie je uderzyć w celu odgazowania. Ulepić z ciasta kulki i lekko je rozpłaszczyć. Delikatnie wcisnąć po kilka wiśni w każdą drożdżówkę, całość posypać przygotowaną wcześniej kruszonką. Piec przez 20 minut lub do momentu gdy ich krawędzie się zrumienią. Wyjąć z piekarnika i ostudzić. Utrzeć cukier puder z mlekiem na lukier i lekko polać nim wystudzone drożdżówki.


Już w kolejnej odsłonie cyklu 'OWOC ma MOC' zaprezentuję przed wami maliny,
nawet nie wiecie ile słodkich tajemnic skrywają.

do zobaczenia i...
...Bon Appétit!

piątek, 1 lipca 2011

Ciasto 'dla taty'- przepis


Najpierw kilka słów o samym wypieku. Niewątpliwie jest idealny dla miłośników czekolady, z którą łaczy się nuta owocu. Ciasto pokryte jest polewą przypominającą gęsty lukier czekoladowy-dżemowy, nie trzeba jednak męczyć się z równomiernym rozprowadzaniem jej na cieście, gdyż samoistnie tworzy się podczas pieczenia. Ciasto idealne, gdy tworzymy je 'od serca' dla osoby nam bliskiej, lub gdy chcemy je podarować komuś, choćby po to by wywołać uśmiech na zasmuconej twarzy. Niezależnie od tego dlaczego lub dla kogo je pieczemy, samo jego przygotowywanie sprawia, że staje się ono unikalną cząstką nas którą możemy sie z kimś podzielić. Życzę wszyskim miłego pieczenia i jeszcze wspanialszego rozkoszowania się smakiem.



Ciasto czekoladowe z polewą i owocami

składniki:

polewa:
po 50g dobrej jakości ciemnej, gorzkiej czekolady oraz czekolady mlecznej
150g dżemu malinowego/jagodowago
125ml chudej śmietany

ciasto:
30g dobrej jakości kakao
60ml mleka
nasiona z 0,5 laski wanilii
3 krople aromatu waniliowego
90g dżemu malinowego/jagodowego
115g miękkiego masła
65g cukru pudru
2 jajka
125g mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
80g malin / jagód

owoce i opcjonalnie literki do dekoracji



przygotowanie:

Przygotować okrągłą formę do ciasta o śr. 18-22 cm i nasmarować ją grubą wastwą tłuszczu

polewa:
Do małego rondla włożyć składniki na polewę- czekoladę, dżem i śmietanę. Wstawić na średni ogień i gotować aż do uzyskania gładkiej masy. Przelać do przygotowanej formy.

ciasto:
Piekarnik nagrzać do temperatury ok 160-165 st.C

W misce wymieszać kakao z ok 125 ml wrzącej wody, aż do otrzymania gładkiej masy. Dodać mleko, wanilię, aromat waniliowy i dżem. Ubić by składniki się połączyły.

W dużej misce utrzeć masło z cukrem na jasną, puszystą masę, wciąż ubijając dodawać pojedynczo jajka.
Do osobne miski przesiać mąkę, proszek do pieczenia i sól. Dużą łyżką wmieszaćmąkę oraz masę kakaową do kremowej masy, dodając je naprzemian. Na końcu dodać maliny (lub jagody) i wymieszać.

Ciasto przelać do formy z polewą i dokładnie rozprowadzić. Piec ok.35 minut lub do momentu aż zesztywnieje. Odstawić do wystygnięcia na 15 minut i wyłożyć na talerz odwracając do góry dnem.
Udekorować owocami i jeśli to jakać specjalna okazja ułożyć z literek dowolny napis.
Podawać na zimno lub na ciepło z gałką lodów.



Bon Appétit!

czwartek, 30 czerwca 2011

...

Witam wszystkich serdecznie. Miałam drobną przerwę w blogowaniu, spowodowaną pobytem w szpitalu, jednak po pobycie w tzw. przez nas 'klinicznym więzieniu' wróciłam :) I mam dla was pare nowych przepisów. Ten na ciasto z ostatniego posta ('dla taty') postaram się podać dziś wieczorem.

Życzę wam, kochani miłego dnia :)

czwartek, 23 czerwca 2011

Ciasto dla taty.

Dziś mamy uroczy dzień, dzień mężczyzn dla nas ważnych, czasem najważniejszych. Dla tak wyjątkowej osoby, potrzeba wyjątkowego prezentu, w który wlożymy nie tylko odrobiną pracy ale i nasze serce. Wszystkim tatusiom życzę tego co najlepsze, a do życzeń dołączam pyszne ciasto czekoladowe z owocową nutą.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Waffles, czyli o gofrach od kuchni.



Waffles, popularnie zwane 'goframi'.
Kultową stolicą 'waffles' jest Belgia (zaraz po niej USA). To ponoć tam są te najlepsze. Amerykanie nie pozostają jednak w tyle i tworzą swoją własną historię slodkiego cuda. Typowy kształt gofrów nadany przez charakterystyczny wzorek przypominający szachownicę bądź plaster miodu wywodzi sie z XIII wieku. Od tego czasu 'gofra' (w XIII wieku 'wafer')  nazywano odmiennie w różnych rejonach:  we Francji 'gaufre',w Niemczech 'Waffel', a w XVIII-wiecznej Ameryce 'waffle'. Obecnie najbardzie popularne są gofry belgijskie robione na bazie ciasta drożdżowego, podawane na ogół z cukrem pudrem, ewentualnie innymi dodatkami jak bita śmietana czy owoce. Amerykańskie 'waffles' podawane sa na ogół jako rodzaj 'słodkiego śniadania' (sweet breakfast) i serwowane z dodatkiem syropu klonowego i owoców. W USA popularna jest też 'wytrawna' odmiana gofrów np. ze smażonym kurczakiem (fried chicken) i gulaszem z fasolki kidney (kidney stew).

Ja zamieszczam przepis na 'zdrowe gofry', o mniejszej zawartości masła i cukru, a z dodatkiem nasion lnu.


Waffles

składniki:
10-15 waffles

4 łyżki roztopionego masła.
1/3 szklanki brązowego cukru
360g mąki
2 łyżki mielonych nasion lnu
łyżeczka proszku do pieczenia
mała szczypta soli
1/2 łyżeczki cynamonu
250 ml mleka
3 jajka (osobno białka i żółtka)
sok z 1 pomarańczy
skórka z 1/2 pomarańczy

przygotowanie:

Rozgrzać gofrownicę.

W misce wymieszać brązowy cukier, mąkę, len, proszek do pieczenia, sól i cynamon. Do suchych składników dodać żółtka jaj oraz mleko, dokładnie wymieszać.
W osobnej misce ubić białka na sztywną pianę. Wymieszać połowę piany z przygotowaną wcześniej masą. Po wymieszaniu wlać masę do pozostałej piany z białek i delikatnie mieszać do całkowitego połączenia się składników (nie miksować!)
Dodać rozpuszczone masło, sok z 1 pomarańczy oraz skórkę z połowy owocu. Wymieszać na gładką masę.
Jeśli to konieczne natłuścić gofrownicę. Nalewać niewielką ilość masy (ok. 1/3 szklnaki) na formę , jednak to zależy od wielkości formy gofrownicy!

Podawać z dodatkami, np:
- z jogurtem greckim i jagodami, polane syropem jagodowym oraz szklaną mleka z niewielką ilością pianki posypanego sproszkowaną czekoladą

- z truskawkami, ugarnirowane jogurtem greckim oprószonym kakao

- z cukrem pudrem i poziomkami oraz dodatkowo jogurtem greckim lub waniliowym

- w wersji BLACK&WHITE, podawane na białych i czarnych talerzykach, oprószone cukrem pudrem oraz kakao, podane z małą filiżanką espresso

- nuts&honey, czyli oblane miodem i posypane podprażonymi orzechami, podawane z gałką lodów

Have a sweet and tasty breakfast!

English version

Ingredients:


4 tablespoons butter, melted
1/3 cup brown sugar
2 1/4 cup whole wheat flour
2 tablespoons cold milled flax
1 teaspoon baking powder
1/4 teaspoon salt
1/2 teaspoon cinnamon
1 cup milk
3 eggs, separated whites and yolks
juice of one orange
zest of half an orange

Directions:

Preheat waffle iron.
Sift brown sugar, flour, flax, baking powder, salt and cinnamon together in a bowl. Add egg yolks and milk to dry ingredients and beat together thoroughly.
In a separate bowl, beat egg whites until stiff. Stir 1/2 of the egg whites into the waffle batter, and then fold in the remaining egg whites and stir (do not beat) until mixed. Add butter, orange juice and zest, and mix until smooth.
Grease the waffle iron, if necessary. Pour scant 1/3 c of batter on the heated waffle mold. Makes about 10-15 waffles, depending on the size of your waffle iron.

Have a sweet and tasty breakfast!



P.S.
Z czym Wy lubicie gofry? Może pomożecie mi odkryć nowe smaki... :)

sobota, 18 czerwca 2011

Amaretti al Caffé



Amaretti al Caffé

Kruche ciastka na bazie pasty migałowej o kawowym posmaku espresso. Mieszankę aromatów dopełnia garnisz z kawowego lukru i prażonych migdałów. Nie są to typowe ciastka 'Amaretti' jednak intensywna migdałowa nuta przywodzi na myśl te oryginalne włoskie ciastka. Nie za słodkie, idealne do popołudniowej kawy z dodatkiem likieru.

Amaretti al Caffé

(15-20 ciastek)


składniki:
175g migdałowej pasty (BIO)
5 łyżek zaparzonego, ostudzonejo espresso (lub więcej)
1 łyżka mielonych, prażonych ziaren kawy
1 białko

garść migdałów w płatkach

lukier: w zależności od upodobać co do gęstości wymieszać w odpowiednich proporcjach cukier puder oraz zaparzone espresso

przygotowanie:
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia lub przygotować sylikownową podkładkę. Rozgrzać piekarnik do temperatury 150 st. C. Mikserem lub drewnianą pałką utrzeć pastę na gładką masę, dodać espresso i dalej usierać, jeśli masa jest mało słodka można również dodać cukru pudru. Do masy wsypać dobrze zmielone ziarna kawy i wymieszać. Białko ubić na gęstą pianę i delikatnie połączyć z masą ( najlepiej zrobić to łyżką, nie mikserem!). Tak przygotowaną masę nakładać łyżką na blachę formując owalny kształt ciastek. Wstawić do piekarnika i piec przez 30 minut.

Na patelni podprażyć migdały. Gdy ciastka przestygną polać je lukrem i posypać migdałami.

Bon Appétit!




English version

Ingredients:
(15-20 cookies)

6 ounces almond paste (See Note)

5 tablespoon (or more) brewed espresso, cooled
1 tablespoon coarsely ground Italian-roast espresso beans
1 egg white

handful of flaked almonds

icing: mix caster sugar with cooled brewed espresso

Directions:

Butter or line a baking sheet with parchment. Preheat oven to 300°F. In a food processor container with the steel blade attachment, place the almond paste and process until smooth, about 1-1/2 minutes. Add the brewed espresso, ground espresso beans, if it's not sweet enaugh add some caster sugar. In another bowl place egg white,whisk it using an electric mixer with a whisk attachment. Mixture should be stiff and glossy. Add whisked egg white to almond mixture and  stir slowly and carefully with spoon (don't use electric mixer). When it's smooth spoon mixture on the prepared baking sheet forming oval shape cookies. Bake for 25 to 30 minutes, until lightly browned on the edges. Cool on racks. Prepare icing and roast almonds on pan. Than cover cookies with icing and roasted almonds.

Bon Appétit!


Related Posts with Thumbnails