czwartek, 11 listopada 2010

O tradycji rogala.


Są takie smaki które nigdy się nie nudzą i są okazje dzięki którym są one wyjątkowe.
Właśnie jedna z tych okazji skłoniła mnie dziś do nadrobienia zaległości blogowych.

Rogale świętomarcińskie-wielkopolskie, w regionie Kujaw zwane 'bydgoskimi' lub 'kujawskimi'. Nie liczy się jednak nazwa a ich cudowny aromat i smak tradycji.
Wczoraj wieczorem, po zamknięciu sklepów zakończyła się ogólna pogoń za słodkim przysmakiem.
Jednak jego historia sięga już roku 1891, kiedy to zbliżał się dzień św. Marcina, a ówczesny proboszcz poznańskiej parafii pod jego wezwaniem, zaapelował do wiernych, aby zrobili coś dla biednych (wzorem patrona) . Józef Melzer, poznański cukiernik, upiekł wtedy trzy blachy rogali i przyniósł pod kościół.
W następnych latach dołączyli do niego kolejni mistrzowie tego fachu, aby każdy mógł w ten dzień najeść się do syta. Bogatsi poznaniacy kupowali smakołyk, biednym dawano go za darmo. Zwyczaj wypieku rogali przejęto i utrzymano do dziś.



Mam nadzieję, że też udało się Wam zjeść chociaż jednego, albo jeszcze lepiej, upiec je samemu. Wszystkim, którym się upiekło, gratuluję, a tym którym rogale mniej wychodzą podrzucam tegoroczny Ranking, wszystkim życząc 'Smacznego'.


Rogale marcińskie.

składniki:

ciasto:
400 g mąki pszennej
30 g drożdży plus 1 łyżeczka cukru
150 g masła
1 cukier waniliowy
2 jajka
2 żółtka
50 g cukru

nadzienie:
200 g białego maku
100 g migdałów
600 ml mleka
200 g cukru
2 łyżki miodu
drobno pokrojona laska wanilii
50 g kandyzowanej skórki pomarańczowej
80 g masła
kilka kropli aromatu migdałowego
kilka kropli aromatu cytrynowego
sok z 1/2 cytryny

przygotowanie:

Ciasto:
Drożdże zasypać cukrem, wlać łyżkę ciepłej wody. Odstawić na 15 minut.
Wszystkie składniki połączyć i zagnieść ciasto - ja robię to przy pomocy miksera z hakiem do zagniatania. Ciasto na początku jest bardzo lejące, potem klejące. Pod żadnym pozorem nie należy dosypywać mąki, ponieważ będzie twarde.
Ciasto zagniatamy tak długo, aż zacznie odstawać od ścianek naczynia i nie będzie się kleiło do rąk.
Przykryć ściereczką i odstawić do wyrastania na ok. 1,5 h.

Nadzienie:
Mleko zagotować z wanilią. Zalać nim mak i gotować ciągle mieszając na bardzo małym ogniu ok. 30 minut.
Mak zmielić w maszynce do mielenia mięsa trzykrotnie (używamy sitka o najmniejszych oczkach). Migdały drobno posiekać, dodać do maku.
Masło rozpuścic w garnku, dodać zmielony mak, migdały i pozostałe składniki. Gotować ok. 10 minut - cukier powinien się rozpuścić.
Ostudzić.

Ciasto rozwałkować na grubość ok. 1/2 - 3/4 cm.
Z ciasta wykrawać trójkąty równoramienne (moje miały podstawę 10 cm). Ramiona powinny być na tyle długie, by łatwo było zwijać rogale.
Na każdy trójkąt układać łyżeczką nadzienie u podstawy i po bokach trójkąta. Po bokach zostawiamy ok 1-1,5 cm margines. Zwijać rogale zaczynając od podstawy w kierunku wierzchołka trójkąta. Zlepić ramiona. Układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Przykryć ściereczką, by ciasto nie wysychało.
Odstawić do wyrastania na ok. godzinę.
Piekarnik nagrzać do 170 st C (lub 150 st z termoobiegiem).
Rogale posmarować jajkiem wymieszanym z 1 łyżeczką wody lub śmietany.
Wstawić do piekarnika i piec 20-30 minut, do czasu zrumienienia.
Ostudzone rogale polukrować i posypać siekanymi migdałami lub orzechami.

14 komentarzy:

  1. A ja mieszkam w mało-polsce i tutaj takiego rogala nie uświadczysz...a dzisiaj mnie otaczają zewsząd i nie powiem - zjadłabym. Nawet ze szkodą dla figury w liczbie mnogiej...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zjadłabym takiego rogala...
    Nigdy sama nie piekłam, ale bardzo lubię tego typu specjały...
    A smak, który nigdy mi się nie znudzi - sałata w sosie winegret!
    Pozdrawiam,
    SWS

    OdpowiedzUsuń
  3. podoba mi się bardzo ta tradycja i te wspomnienia.. i słodkości.

    OdpowiedzUsuń
  4. szkoda, że do Poznania daleko... mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję spróbować tych oryginalnych, certyfikowanych

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdroszczę takiej degustacji :) Do Poznania mam tak daleko, że w kwestii rogali marcińskich muszę polegać tylko na własnym wypieku. A takiego oryginalnego z samiuśkiego Poznania bardzo chciałabym kiedyś spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  6. u mnie niby-marcińskie. na św. Marcina.
    bo drożdżowe.
    ale i tak smaczne ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten ranking mi się spodobał :) To jak na tłusty czwartek w krakowie robi się wielki ranking pączka :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniala opowiesc o rogalach. Jestem poznanianka od kilku pokolen, od 7 lat niestety daleko od rodzinnego miasta ...rogale rodzinnie jemy i degustujemy co roku- ja kupuje jak jestem na 1. listopada, bo juz sa, natomiast jak nie moge przyjechac siostra wysyla mi poczta kurierska:)))
    Rowniez przetestowalam wiele cukierni, ale dla mnie najlepsze sa rogale z cukierni Elite, szczegolnie tej, ktora ma obok sklepu wlasna pracownie... co chwila pani wnosi wielkie blachy z goracymi rogalami i jeszcze miekkim lukrem.
    wszystkim zycze sprobowania prawdziwego rogala, mrrr:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj zawsze mi się marzyło spróbować te z Elite, od 2 lat na czele rankingów. Może za rok mi się uda. Pozdrawiam poznaniankę :]

    OdpowiedzUsuń
  10. wspaniale Ci się udały te rogale! są cudnie puszyste

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne rogale :) a wspomnienia to najcenniejsza rzecz jaką w sobie posiadamy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne zdjęcia i jeszcze lepszy opis. "Marcinki" z Elite i od Błaszkowiaka są dostępne do końca listopada w Warszawie (dowożą je podobno 3 razy w tygodniu) w sklepach Specjał Wiejski. Przytyłem po eksperymentowaniu.
    Arek

    OdpowiedzUsuń

Related Posts with Thumbnails